Trigun Stampede – odcinek 2

Nie powiem, twórcy wiedzą, jak mnie wkurzyć w ciągu zaledwie kilku sekund. Odcinek zaczyna się od… powtórki flashbacków z poprzedniego. Ponieważ my, widzowie, jesteśmy idiotami i na pewno już zapomnieliśmy, co w nich było. To może chociaż teraz mają one związek z fabułą odcinka? Nie, ponownie najmniejszego.

Po prostu koniecznie, przekoniecznie musimy mieć w głowie świadomość, że gdzieś tam w zanadrzu czeka na nas dramatyczny, tragiczny, kosmiczny główny wątek. Nie mamy prawa zapomnieć o tym nawet na pół odcinka.

Ech, przejdźmy do właściwej treści. Ta to jedna wielka scena akcji, w której najpierw Vash musi uciekać przed osadnikami z poprzedniego odcinka, którzy uznali, że nie czas ani miejsce na wdzięczność ni sentymenty i spróbowali złapać go dla nagrody. Jedna ucieczka natychmiast przechodzi w drugą, kiedy na miejsce przybywają ojciec i syn z rodziny Nebraska, zcyborgizowani przestępcy, którzy zwiali z paki i również mają chrapkę na pieniądze za Vasha. Kiedy ten im się wymyka, ci na pocieszenie postanawiają… złupić wcześniej wspomnianych osadników. I tak Vash, jak zawsze dobroduszny do bólu, wraca ich uratować po raz trzeci, i to mimo że próbowali mu przed chwilą wbić sztylet w plecy.

Perturbacje perturbacjami, na końcu wszyscy siadają wspólnie do piwa w urokliwej scenie, która nieźle oddaje „lżejszą” część klimatu Triguna. Odcinek to akcja oceńmy więc akcję: jest niesamowita. Studio Orange się popisuje, takiej ilości detali, dynamicznych ujęć, ekspresji, nie powstydziłby się wysokobudżetowy film, a po prawdzie to widziałem gorsze! To anime cudownie się ogląda w akcji, miłość do animacji wylewa się z każdej sceny. Kadry tego nie oddają, trzeba to zobaczyć w ruchu. Z lekkim sercem wybaczam im redesign Vasha, bo nie ma minuty, żeby nie rzucił jakimś zabawnym gestem czy wyrazem twarzy oddającym jego charakter. Nie zawaham się powiedzieć, że jeżeli seria utrzyma poziom, to będzie najlepiej wyglądające anime CGI, jakie dotychczas powstało.

Tylko… dlaczego scenarzyści za wszystko co się biorą to jedynie pogarszają oryginał? Meryl i Ricardo to póki co beznadziejnie poprowadzone postacie. Ich cała aktywność sprowadza się do szwendania za Vashem i wygłaszania zbędnych komentarzy. Meryl jest w tym najgorsza, w środku odcinka zaraz po tym, jak Vashowi udaje się uciec od Nebrasków, robi mu wyrzuty, „że nie potrafi nic innego robić, tylko uciekać”. Co jest według niej złego w udanej ucieczce przed ludźmi, którzy chcieli cię złapać, ani co powinien innego według niej zrobić (zastrzelić ich?) nie wyjaśnia. Dialog ten nie ma krzty sensu. Scenarzystom chodziło chyba o to, żeby Meryl zrobiła w nim z siebie idiotkę, bo pół minuty później, kiedy Vash słyszy, że osadnicy są zagrożeni, od razu wraca i pokazuje, że jak chce, to jest tak zdecydowany i skuteczny w walce, jak sugeruje nagroda za jego głowę. Przynajmniej na to stawiam, ale było to napisane tak nieudolnie, że trudno mieć pewność, jaki cel chodził im po głowie.

Reszta dialogów jest na lepszym poziomie, część nawet przyzwoitym, ale dużo za często dana postać mówiła coś nie dlatego, że tak by było naturalnie w danym momencie, a dlatego, że twórcy uznali, że powinniśmy teraz uzyskać tę a tę informację. Gdyby na zrozumienie jednej lub dwóch rzeczy trzeba było dłużej poczekać, lub (olaboga) się domyślić, nikt by nie umarł, ale no niestety, ktoś tu uważa, że widzowie nie są w stanie skupić uwagi na dłużej niż kilka minut.

Jak ja bym chętnie obejrzał tak cudownie animowanego Triguna, doprawdy… Twórcy mają doskonale napisaną mangę podaną na talerzu, wystarczy nie psuć!

Leave a comment for: "Trigun Stampede – odcinek 2"